piątek, 26 września 2008
mara10
śmierć...jak niewyobrażalnie przeraża mnie... żyjesz, zabiegasz o tysiące spraw i nagle, musisz to wszystko zostawić, odejść i już nigdy, nigdy nie wrócić...i nikt cię nie rozumie, choć wielu cierpi, przerażająca smaotność, pustka, przerażenie i serce, które ma zaraz przestać bić, wali jak oszalałe..i wyobraźnia podsuwa obrazy, że żyjesz, a zamykają cię do worka, w którym nie możesz oddychać, przykrywają wieko trumny, a Ty masz poczucie absurdu, zasypują Cię ziemią, a Ty miotasz się i wiesz, że teraz to już umrzesz na pewno, przekręcona w grobie i że będziesz pokarmem dla szczurów i robaków, siedliskiem rozwoju larw. Rozpaczliwie błagam o spalenie. Wiem, że to problem, nikt do tego nie ma głowy. Błagam o spalenie. I widzę się w płomieniach, już obok, już poza ciałem i znów przeczucie, że ciało potrzebne na ostatnią wędrówkę i krzyczę ma cały głos, ale nikt nie słyszy, nie rozumie...szamotam się na łóżku i zmuszam myśli me do przejścia na wyższy poziom, próbuję zaufać, wierzyć.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz